Dzisiaj nareszcie zdjęli mi gips, a dokładniej szynę gipsową. Miałam ją 10 dni. Na wf-ie graliśmy w koszykówkę, źle złapałam piłkę i IV- V palec u lewej ręki został skręcony i naderwany. Nic nie mówiłam nauczycielowi, bo myślałam, że ból przejdzie, przychodzę do domu, palce mam opuchnięte, więc pojechałam z rodzicami na izbę przyjęć. O dziwo nie było kolejki! Ortopeda powiedział, że trzeba dać te palce do gipsu. Gdy to mówił, ja razem z mamą prawie się roześmiałyśmy, bo nawet nie złamałam tych palców i wgl, a tu proszę iść do gipsowni.
To był mój pierwszy raz w gipsie. Myślałam, że gips będę miała w zupełnie innych okolicznościach, np. na nartach. Ale nie na wf-ie..
Wczoraj wieczorem. Jeszcze z gipsem.
A tu już dzisiaj po południu, szczęśliwa z braku szyny. :) Ręka jeszcze trochę boli, ale myślę, że za parę dni przestanie.
A Wy? Mieliście coś kiedyś w gipsie? Czekam na Wasze "przygody" w komentarzach! :)